wtorek, 25 września 2012

Zapowiedz :)

  To mój pierwszy blog z imaginami... ogólnie pierwszy blog, więc prosiłabym o wyrozumiałość :D Będę się starała dodawać posty jak najczęściej. Ale jest warunek: jeśli chcecie kolejne imaginy musicie pokazać, że w ogóle czytacie :] i drugi: prosiłabym o szczere komentarze. Aha.. i byłoby już całkiem super, jakbyście pisali z kim ma być następny. A tu macie zapowiedz ;D : 


          Przed chwilą rzucił cię chłopak. Byliście zgraną parą a on zerwał z tobą SMS'em.
        ''[T.I] to nie ma sensu. Nawet już cię nie kocham. To koniec.'' 
Czytałaś tą wiadomość kilka razy. Ale dopiero po chwili dotarło do ciebie co cały czas czytasz. Wybiegłaś z domu i zaczęłaś  biec przed siebie. Wbiegałaś  w tłum ludzi, którzy gromili cię wzrokiem za zepchnięcie ich z chodnika. Tobie to było wszystko jedno. BUM! wpadłaś na kogoś i upadłaś. Oczywiście z twoim szczęściem - wpadłaś jeszcze w błoto.
-Przepraszam, nic ci się nie stało? - usłyszałaś za sobą męski głos. Czyjeś ręce złapały cię w tali i pomogły podnieść ci się z ziemi.
Podniosłaś wzrok na wybawiciela i za razem tego przez, którego TAK wyglądasz- ale przez zalane łzami oczy nie widziałaś jego twarzy.
Dopiero po kilku mrugnięciach zobaczyłaś przed sobą ...mega  przystojniaka i po chwili gapienia się na niego dotarło do ciebie kim ten przystojniak jest a był to Louis Tomlinson.
Zawsze go lubiłaś ale nie miałaś ochoty rzucać się na niego i piszczeć mu do ucha. To przez niego jesteś cała w błocie.
-Żyjesz?-zapytał z troską w głosie
-Jakoś.Dzięki
-Nie dziękuj, to ja cie tak urządziłem. A tak w ogóle to jestem Louis.
-Tak wiem kim jesteś. [T.I]- odparłaś krótko.
- Hm.. muszę przyznać, że to trochę krępujące, że mnie znasz..-mówił Tomlinson ściągając z siebie bluzę w paski i zakładając ci ją na ramiona - To w ramach przeprosin zapraszam do mnie na gorącą czekoladę.
-Wiesz co.. Mama mówiła, żebym nie rozmawiała z obcymi, a tym bardziej szła gdzieś z nimi- i oboje wybuchliście śmiechem. I dzięki temu zapomniałaś o swoim ex.
Robiło się zimno więc Lou objął cię i tak w pół objęci szliście i rozmawialiście, jakbyście znali się od dawna.
Wreszcie dotarliście pod dom Louisa. Wyglądał całkiem zwyczajnie- typowy angielski domek. Kiedy w końcu Lou otworzył drzwi i zaprosił cię do domu. Pokazał ci łazienkę i podał ręczniki. A sam poszedł do kuchni przygotować obiecaną czekoladę.
Po kąpieli zdałaś sobie sprawę, że nie masz się w co ubrać.. przecież twoje ubrania były całe brudne. Opatulona tylko w ręcznik wyszłaś z łazienki i kierowałaś się do salonu.
Louis siedział na kanapie i coś czytał a na stole obok stały dwa kubki parującej czekolady.
-Lou.. -zaczęłaś nieśmiało
Chłopak odwrócił się gwałtownie i był wyraźnie zdziwiony. Patrzył na ciebie  jakby miał się zaraz na ciebie rzucić. Ale po chwili ciszy zorientował się i co chodzi.
-A tak.. przepraszam. Już ci daję jakieś ciuchy.
Wstał i przechodząc obok ciebie złapał cię za rękę i prowadził do swojej sypialni. Stanęłaś w drzwiach a on podszedł do szafy i wyciągną długą, fioletową bluzę z napisem : 'JACK WILLS' i położył ją na łóżku.
-Ale..czy to nie jest bluza Harrego? - widziałaś tę bluzę na tysiącach zdjęć.
-.. Nie wspomniałem, że mieszkam z Hazzą ?- odparł chłopak  wychodząc i zamykając za sobą drzwi sypialni.
Przebrałaś się i zeszłaś na dół. Loui  podał ci kubek już trochę ostygniętej, ale nadal pysznej  czekolady. Co chwilę wybuchaliście śmiechem, ale też żaliliście się sobie i smutaliście razem.. jakbyście byli już starymi dobrymi przyjaciółmi. Znasz gościa ledwie pół dnia a gada ci się z nim lepiej niż z niektórymi znajomymi. I co dziwne zwykle nie ufałaś ludziom.. tym razem jednak czułaś się przy nim bezpieczna.
-Lou, już jestem! - poznałaś ten głos bez problemu. Harry wrócił do domu. Tommo wstał i podbiegł do drzwi. Po jakimś czasie obaj weszli do salonu. Odstawiłaś kubek i podeszłaś do Hazzy.
-Cześć, jestem [T.I]- zaczęłaś nieśmiało, wyciągają rękę. Hazzuś cały czas ci się przyglądał z lekkim, łobuzerskim uśmieszkiem.
-Harry-chłopak uścisną twoją dłoń-Więc to ty zostałaś poszkodowana przez tego tutaj-pokazał kciukiem na  
rumieniącego się Louisa i zaczęliśmy się się z niego śmiać.
Usiedliście na kanapie. Po prawej Harry, a po lewej Lou i zaczęliście rozmawiać.. gadaliście o wszystkim i o niczym. Obaj cały czas ci się przyglądali. Louis co jakiś czas przynosił jakieś żarcie.
-Ej, a może obejrzymy jakiś film ? - zaproponował Loczek
-Ok, ale ty idziesz kupić popcorn. Niall zjadł nam ostatnie zapasy.
Znowu wybuchliście śmiechem. Ale jednak pan Marchewka wstał, ubrał buty i powiedział, że wraca za 10 minut, a wy macie wykombinować jakiś film.
Szukaliście na płytach DVD i cały czas Hazza cię rozmieszał opowiadając o różnych wpadkach jakie przydarzyły im się na koncertach, wywiadach ..
-Wiesz..-zaczęłaś z uśmiechem- nie jesteście tacy wspaniali jacy się wydawaliście. - i szeroko się uśmiechnęłaś, czekając na reakcję Loczka.
-Ooo..- chłopak tez zaczął się śmiać- Przesadziłaś! Będzie kara.
Rzucił cię na kanapę siadając na tobie i zaczął cie gilgotać.
-A.. hahahaha.. nie,nie, dobra poddaję się
-Teraz to nie ma poddaję - oboje głośno się śmialiście
W końcu przestał cię męczyć, ale dalej na tobie siedział. Patrzył na ciebie tymi ślicznymi, zielonymi oczami. Miał w nich coś hipnotycznego. Powoli przybliżał się do ciebie i patrzył to na twoje usta to na w oczy. Ty też wysunęłaś się ku niemu. W końcu wasze usta sie spotkały i chłopak złożył na twoich ustach lekki pocałunek, pogłębiając go, co sprawiało, że stawał się namiętny i coraz bardziej przyjemy.
Nagle trzasnęły drzwi.
-JESTEM!
Szybko oderwaliście się od siebie. Złapałaś za telefon i przesunęłaś się na drugi koniec kanapy, udając że jesteś czymś zajęta a Harry, udawał, że nadal szuka filmu.


Hm.. jestem bardzo ciekawa co o tym myślicie. Aha i takie pytanie co myślicie o nazwie bloga?